Ostatnimi
czasy bardzo zacząłem zwracać uwagę na pozycję za kierownicą. Fakt, że na
poważnie zacząłem się zajmować upalaniem aut na KJS-ach, pozwala zrozumieć jak
bardzo liczy się dobra pozycja ciała podczas prowadzenia pojazdu. Niestety,
większość moich znajomych, z którymi mam przyjemność jeździć za nic ma sobie
podstawę jazdy autem, jaką jest, trzymanie dwóch rąk na kierownicy. Łapią ją na
królika, robią mydełko Fa, kierują przedramieniem, nadgarstkiem, łokciem itd.
Itp. w sumie to, czym się da. Piniacz dzisiaj powiedział, że nie umie jeździć
inaczej. Piter, że tak mu wygodniej a Olka spytała, co to za różnica. Myślę, że
problem leży w szkołach nauki jazdy i w egzaminie na kategorię B.
Fakt, że na kursie uczymy się jak
zdać egzamin, a po zdanym egzaminie uczymy się prawdziwych reguł życia na
drodze, jest dość oczywisty. Jest to powiem dość spartańskie podejście. Kojarzy
mi się to z wychowaniem młodych wojowników w starożytnej Sparcie. Otóż do 7
roku wojownicy byli wychowywani przez matki, które dawały złudne poczucie
bezpieczeństwa. Potem rolę wychowawcy przejmował ojciec, a może raczej życie,
bo wojownicy uczyli się walki itd. itp. Do tego musieli sami zdobywać jedzenie,
więc musieli kraść lub walczyć o pożywienie. Tyle, że przecież nie tylko o
jedzenie chodzi, ale o każdy aspekt życia w tamtych czasach. Jeżeli zostali
złapani czekała ich kara, czyli np. chłosta.
Podobnie jest z dzisiejszym
kursem na bycia wojownikiem ulicy za kółkiem. Słowo wojownik nie jest tu
przypadkowo, bo przy dzisiejszym natężeniu ruchu i przy innych uczących się
wojownikach jazda to ciągła walka! Przez pierwsze 40h opiekuje się nami
instruktor. Jak to zwykle bywa, instruktorzy są lepsi i gorsi, ale nie uczą nas
niczego innego jak przetrwanie tych „7lat” pod ich opieką. Pod ich opieką
jeździliśmy kwadratowo, żeby tylko nie najechać na linię ciągłą, czekaliśmy
zawsze aż w zasięgu 150km nie będzie żadnego auta, które na skrzyżowaniu mogłoby
mieć pierwszeństwo i zatrzymywaliśmy się na strzałkach, ale do cholery nie tak
wygląda prawdziwa jazda w normalnym życiu! Te 40h to okres, w którym ta „matka”
zabrania nam biegać, bo się możemy przewrócić, taplać się w błocie, bo się
możemy przeziębić, czy wychodzić późno, bo późno wychodzić nie można. Później
następuje okres, w którym wszystko jest zależne od nas, bo kto wie czy kiedyś
nie będziemy musieli przed kimś uciekać albo kogoś gonić czy iść do sklepu po
22. I tak samo jest z jazdą autem, nagle się okazuje, że mamy plastik i dalej
nie umiemy wyprzedać a za nami tworzą się kilometrowe korki. Co więcej czujemy
pewną swobodę, więc po co zatrzymywać się na strzałce czy czekać aż miniemy
przejście dla pieszych żeby wyprzedzić rowerzystę? Większość nas po kursie
myśli też, że nie potrzeba trzymać 2 rąk na kierownicy skoro jedna może służyć
do kierowania, a druga do zmiany biegów. W mojej edukacji na szczęście, ojciec
po „7 latach z matką” nie zostawił mnie samego i dostawałem po łapach za każde
5sek z jedną ręką na kierownicy a przy okazji nie czepia się o to, że nie
zatrzymuję się na strzałce, bo przecież wszyscy ( także on) tak robią i za to BARDZO,
ALE TO BARDZO MU DZIĘKUJĘ!
Podsumowując, wszystkich
kierowców tak samo jak kurs jazdy przed egzaminem tak samo i po powinien
obowiązywać kurs bezpiecznej jazdy, na którym uczymy się pozycji za kółkiem czy
pracy rąk na kierownicy. No, ale przecież to nie możliwe, bo po 1 drogie a po 2
komu by się chciało? Jak już jest plastik to jeden ciul, co ludzie mówią, każdy
jeździ po swojemu!
Marcin Krajmas
Marcin Krajmas