niedziela, 1 stycznia 2012

Po sylwestrowe dmuchanie.


Nie lubię policjantów, nie dlatego żeby ich nie lubić i oczywiście nie wszystkich, ale sytuacje takie jak ta dzisiaj, utwierdza mnie w przekonaniu, że nasze podatki się po prostu marnują. 
Po szalonej sylwestrowej nocy, przyszedł moment, w którym pasowałoby wracać do domu.  Jako, że imprezę skończyłem o 4, a wstałem o 13 pomyślałem, że można by iść się przebadać na pobliski komisariat. Byłem w wielkim mieście, jakim jest niewątpliwie Kraków, więc myślałem że będzie to tylko formalność. Na portierni dowiedziałem się, że w Krakowie są 2 „stacjonarne alkomaty***” i akurat w tym wielkim komisariacie go nie ma. Spytałem, więc czy jest możliwość przebadania się NIEstacjonarnym alkomatem, który jest chyba w każdym radiowozie. Odpowiedź zwaliła mnie z nóg. Otóż Pan Policjant stwierdził, że nie mogą mnie przebadać alkomatem z radiowozu, bo te alkomaty są CZYSTO TEORETYCZNE. Sami zinterpretujcie, o co mu chodziło. Polecił mi skierować się do innego komisariatu, gdzie kolejka już była długa na około godzinę.
Myślę, że to, o czym teraz piszę to jednak nie problem z alkomatami, ale z ludźmi. Sądzę, że gdybym przy nich wsiadł do auta i odjechał, a oni po krótkim pościgu zmusiliby mnie do dmuchania i całkiem przypadkiem wydmuchałbym przysłowiowe „zero-pół”, to alkomat z radiowozu przestał by być czysto teoretyczny, a ja praktycznie straciłbym prawo do kierowania pojazdami mechanicznymi, na długo. 



***- google i wikipedia milczą na ich temat