Dziś chciałbym wam przedstawić moje
przemyślenia odnośnie idealnego auta dla studenta. Doszedłem do wniosku, że
ideałem było by połączenie czołgu, auta terenowego, autobusu, auta
supersportowego, najlepiej małego i zwinnego i napędzanego energią słoneczną.
Dlaczego? Już tłumacze.
Dlaczego
czołg? Z tego samego powodu, dla którego powinno to być małe, zwinne autko. Tym
powodem jest parkowanie. Zwykle pod uczelniami miejsca do parkowania jest tyle,
co nic. Przydałoby się coś, co można wszędzie zmieścić, a przy okazji
przestawić kogoś bez wyrządzania sobie szkody. Poza tym, gdy się mieszka w
akademiku lub na osiedlu, którego mieszkańcy nie mają włosów na głowie, a ich
herbem są 3 białe paski na ubraniach, pojazd solidny i dresoodporny to
najlepsze rozwiązanie. Do tego, da się wjechać nim na każdy krawężnik i przypuszczam,
że murek czy też przebić się przez ścianę. Miejsca do parkowania „na upartego”
na pewno nie zabraknie. Proponują Challenger 2,
czyli dumę brytyjskiego wojska. Brał on udział między innymi w programie Top
Gear, gdzie próbował ustrzelić Clarksona jadącego w Range Rover Sport.
Przechodząc do rzeczy bardziej przyziemnych, można by się zastanowić nad autem
terenowym, które często przypominają czołgi. Wkońcu taki dobrze przygotowany
Nissan Patrol spełnia wszystkie nasze poprzednio postawione wymogi i jest dużo,
dużo tańszy i prostszy w prowadzeniu.
Autobus przydałby się
każdemu studentowi, który co jakiś czas postanawia pojechać autem na imprezę. Wtedy
okazuje się ile ma naprawdę znajomych, gdyż każdego pasowałoby zabrać ze sobą i
odwieźć do domu. Zwykle kończy się jednak na 4 osobach, a reszta wraca taksą. Można też wrzucić kogoś do bagażnika i pościskać się na tylnej kanapie. Przecież „jak się popieści, to się wszystko zmieści”, więc to tylko kwestia upakowania i do 10 osób można wziąć.
Faktu chęci posiadania przez studentów
auta sportowego chyba nie muszę wam przedstawiać. Studenci niezależnie od studiów, wieku czy płci chętnie wsiadają za kierownicę takich aut, bo jest to pewnego rodzaju szpan, który
każdy lubi. Jestem pewien, że niektórzy z was są oburzeni, ale każdy z nas lubi
być zauważany, a takie auto to gwarantuje. Zdaje mi się, że wszystko, co jeździ
szybko i głośno to pewnego rodzaju prestiż. A jak się jeszcze wygra starcie ze
znajomym na światłach. Respekt na uczelni gwarantowany.
Ekonomia w życiu każdego studenta też
jest bardzo ważna, stąd pomysł na małe zwinne autko, które jeździ za darmo, bo
na energię słoneczną. Wszystko fajnie, ale jak dojechać na uczelnie w pochmurny
dzień. Można by też pomyśleć o silniku rodem ze szczoteczki do zębów, byle był
on bęzynozależny.
Nie wiem co by wyszło z połączenia tego wszystkiego. Bardzo jestem ciekawy, pewnie było by to jedno wielkie NIC. Jak coś jest to wszystkiego, to jest zarazem do niczego, a ideały nie istnieją.
Marcin Krajams