piątek, 18 maja 2012

Zastaw się i postaw się.


          Ile czasu podczas kursu na prawo jazdy poświęca się parkowaniu? - Za mało. Tanim żartem w stylu znanego prowadzącego Karola zaczniemy dzisiejszą przygodę. Parkowanie to temat rzeka, wie o tym każdy mieszkaniec dużego osiedla, centrum miasta czy bywalec supermarketów. Jednak kilka rzeczy boli bardziej niż inne.

          Punkt pierwszy dzisiejszego show to znaki graficzne. Drodzy użytkownicy samochodów, jak myślicie, czy białe linie namalowane na parkingu to jakiś street art albo performance artystyczny? Nie! Te linie mają wam pomóc zająć dokładnie tyle miejsca żeby inni też mogli zaparkować. Nie ma nic gorszego niż samochód stojący na dwóch miejscach parkingowych. Z premedytacją. Kiedyś byłem świadkiem takiego parkowania i grzecznie zwróciłem Panu uwagę, że może przecież zrobić korektę i po sprawie. W odpowiedzi, usłyszałem, pomijając niecenzuralne słowa i groźby, że korekty są dla bab. On jako facet nie będzie ich wykonywał. Ręce mi opadły. Dodam tylko, że pan ma wygląd typowego "szacunka". Po 40, ojciec i mąż, świetnie skrojony garnitur, S klasa. Gadaj z takim.

          Na drugim miejscu znajdują się kierowcy z kategorii "chodzenie mnie zabije więc im bliżej tym lepiej". Już spieszę się wyjaśnić o co mi chodzi. Naturalnym środowiskiem tego typu są nowe osiedla, okolice uczelni wyższych oraz tereny przy supermarketach. Wyznają oni zasadę, że nie ważne, że jest pełno miejsca do zaparkowania 80metrów od wejścia, oni muszą być jak najbliżej. Parkują na zakazach, na zakrętach, chodnikach, trawnikach, na środku placów(!) i Bóg jeden wie gdzie jeszcze. Byle by nie chodzić. A do tego parkują tak blisko Ciebie, że wychodząc, obijają Ci, drogi czytelniku, wspaniały lakier drzwiami albo rysują samochód zamkami przy kurtkach. Na nowych osiedlach na takich nie ma rady. Jak mówisz, że na parkingu są wolne miejsca a tu gdzie stoi jest droga pożarowa i nie można jej zastawiać to nakrzyczy na ciebie, że przecież zapłacił za mieszkanie i ma prawo stawać sobie auto gdzie mu się podoba. A później dziwią do blokady, mandaty albo pomoc drogowa. Grupa tych ludzi jest tak liczna, że kiedyś nawet zastanawiałem się czy nie otworzyć supermarketu gdzie można wjechać samochodem. Jedziesz z otwartą szybą i tylko mówisz panu: 2 kartony mleka, kawałek dalej, 4 pomidory a pod koniec fasolka po bretońsku raz na wynos. Płatność jak na stacji w Auchanie. Potencjalni inwestorzy mogą śmiało pisać.

          Jak mawiał ochroniarz Pana Żabki z Poranku Kojota, po trzecie primo- ultimo, zastawiacze. Jest to podkategoria kierowców którzy nie rozumieją, że samochody nie poruszają sie po liniach prostych. Zastawią ci garaż albo miejsce parkingowe ze wszystkich stron. No nie ma jak przejechać. Czołowy argument takich to "przecież masz pan dużo miejsca". Czy ja stawiam im szafę przed drzwiami do mieszkania i mówię, że przecież się przecisną? Nie, bo tego elementarna kultura nie dopuszcza. Czasem kierowca takowy, z przebłyskiem inteligencji jak promykiem słońca, zostawia numer telefonu za szybą, że w razie czego przestawi. Telefon oczywiście przez noc jest wyłączony albo nikt go nie odbiera. A zastaw takiego w ramach odwetu to rozpęta piekło. Że on musi wyjechać bo praca, dzieci płaczą, pizza w piekarniku.

          Te trzy typy parkowaczy bolą mnie najbardziej. Wszystkie szare komórki karzą mi wyszydzać i napiętnować takich na każdym kroku. Jednak jak mówi Wielka Księga, kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień...

Szerokości, przyczepności.
Jakub Gibowski
http://about.me/jakubgibowski