Mam ostatnio wrażenie, że moc i moment obrotowy w autach
jest kojarzony z czymś złym. Ekolodzy biją na alarm broniąc foki i niedźwiedzie
polarne autami elektrycznymi, które w Polsce są jeszcze mniej ekologiczne niż
V6 na wolnym wydechu przez to, w jaki sposób prąd powstaje. A powstaje z węgla,
a jak nie to m. in z wiatraków, które straszą ptaki. Jest to, więc pewnego rodzaju
hipokryzja. W salonach auta z 200KM silnikami są traktowane jak brzydkie
kaczątka, a królują silnik, które dążą do najbardziej znanych w Polsce cyfr,
czyli 0,7.Liczba cylindrów natomiast coraz bardziej przypomina optymalną liczbę
osób, które powinny tą 0,7 opróżnić, czyli 2. Dlaczego się pytam?
Rozsądni rodzice, swoje pociechy uzbroiliby najchętniej w
silniki SDI o mocy nieprzekraczającej 70KM - dla bezpieczeństwa. Moim zdaniem
jest to zabieg, który przypomina uzbrojenie subkultury Emo w karabiny maszynowe
zastępując im żyletki. To, że mała moc w autach świadczy o bezpieczeństwie to
jedno z największych kłamstw tego świata. Śpieszę się wytłumaczyć dlaczego.
Wywód na ten temat zacznę od wyprzedzania, czyli
nieodłącznego elementu jazdy samochodem. Nie wyobrażam sobie wyprzedzania tira,
autem z silnikiem przypominającym mocą moją pralkę. Oczywiście nie maszyna, a
technika czyni z Ciebie zawodnika jednak w przypadku młodych kierowców, matek z
dziećmi, czy naszych dziadków taki manewr graniczy z cudem. Wyprzedzanie autem
z silnikiem, który po okrzyku „POWER!!!!” da nam tą moc jest dużo bardziej
bezpieczne, przede wszystkim przez czas, jaki spędzamy na nieodpowiednim pasie.
Jak wiadomo im krócej jedziemy lewym pasem tym bezpieczniej dla nas i dla
innych. Po to nam więc moc w samochodzie.
Kolejną cechą aut, które mają mocniejsze silniki jest to, że
są lepiej wyposażone. Nie ma chyba producenta samochodów na świecie, który
razem z większymi silnikami nie montowałby większych hamulców, czy lepszego
zawieszenia. Skoro, więc mamy lepszy układ jezdny i hamulcowy, możemy szybciej,
pewniej i lepiej reagować na zagrożenia na drodze. Sarny, piesi czy inni
kierowcy pojawiają się nam nieoczekiwanie na drodze niezależnie od tego, czym
jedziemy. Trzeba jednak zauważyć, że Audi
RS4 z 50km/h ( bo przecież w mieście tyle się jeździ ) wyhamuje dużo szybciej
niż VW Polo. „Próba łosia” wypada również dużo pewniej na korzyść wspomnianej
Audi.
Należy również dodać, że auta mocniejsze są mniej wyżyłowane
i na trasach lepiej się sprawdzają, o czym już wcześniej pisałem . http://bezbezpiecznika.blogspot.com/2011/12/tracimy-prawdziwa-motoryzacje_18.html
. Jeżeli jednak ktoś jeździ głównie w mieście muszę przyznać, że powyższe
argumenty nie są tak klarowne jak to przedstawiłem.
Pamiętam mój spór z ojcem o kupno auto. Pamiętam też
wszystkie jego argumenty przemawiające za Passatem 2.0 TDI , który nie jest
złym autem, ale moim zdaniem dużo gorszym niż 220KM A4 w quattro. Zdrowy
rozsądek jednak przemówił i kupiliśmy tą Audice. To wszystko, co pisałem wyżej
+ napęd na 4 koła sprawia, że w moim teście na bezpieczeństwo dostaje 5
gwiazdek. Chciałbym tu jeszcze przytoczyć coś bardzo istotnego, co usłyszałem
od ojca przy okazji zakupu auta. Przed tym jak ruszyłem w drogę powrotną świeżo
kupionym autem, usłyszałem od niego mniej więcej to, co usłyszał Peter Parker (
Spider-Man) od swojego mądrego wuja – „Pamiętaj, że z wielką mocą wiąże się
wielka odpowiedzialność”. Nie muszę chyba tłumaczyć dlaczego.
Marcin Krajmas